Modne stało sie ostatnio wspominanie na Salonie czasów gdy Polska rosła w dostatek a ludziom żyło się dostatniej. Dostatniej niż w czasach dzisiejszych zdaniem autorów wspominek. No cóż. Ponieważ należę do tej samej generacji co owi autorzy, generacji która z tytułowym krylem i prylem była niejako na ty, więc czuję się w obowiązku, historycznym i pedagogicznym (wobec młodszych czytelników), zabrać w tym momencie głos.
Otóż Drodzy Państwo, wszystko co piszecie o tamtych latach to w większości "święta prawda". Problem w tym, że już sama "świętość" jako taka a świętość prawdy w szczególności, to rzecz bardzo umowna. To tak trochę jak z gradacją prawdy księdza Tischnera i z definicją propagandy zapisaną swego czasu przez niejakiego Goebbelsa z zawodu ministra tejże. Prawda niepełna, nieodpowiedziana, półprawda, to gorzej niż wierutne kłamstwo. Gorzej, bo kłamstwo prędzej czy później pada w konfrontacji z faktami a powtarzana wystarczająco często półprawda staje się taką tischnerowską "gównoprawdą" a nie każdy niestety ma umysł księdza Tischera i potrafi odróżnić plewę od ziarna. Takie "gównoprawdy” funkcjonują później w społecznej świadomości jako prawdy dowiedzione, historycznie poprawne, jednym słowem prawdy absolutne czyli "święte". I to jest problem. Problem, bo z takiego pojmowania historii radzą się niezliczone nieporozumienia a z nieporozumień następne problemy. Taki samonapędzający się układ lub problemowe perpetuum mobile jeśli ktoś woli. Dlatego ja na miejscu co poniektórych, dałbym sobie siana z tą gloryfikacją prylu bo są rzeczy, których przy dzieciach zwyczajnie gadać nie wypada. Czasami lepiej zbyć gówniarza niż gadać bzdury i robić z siebie idiotę a latorośli sieczkę z mózgu. Tym bardziej, że takich zdezorientowanych dzieciaków ostatnio trochę się namnożyło.
Z różnych względów, których to wyszczególnienia nie widzę głębszego sensu (kto chce ten się domyśli) zakończę pierwszym wersem z "Modlitwy" Francoisa Villona, która to modlitwa, z wielkim sukcesem sparafrazowana w onych czasach przez Bułata Okudżawę, w swoim genere zaliczana jest do średniowiecznych modlitw potocznie zwanych żebraczymi lub dziadowskimi.
... Dopóki Ziemia się kręci, Słońce zachodzi i wstaje,
Daj, panie Boże, każdemu to, czego mu nie dostaje ...
PS. Człowiek notki pisze a czas je weryfikuje(?). Dzisiaj wpadł mi w oko tekst sugerujący, ze wszystko to tylko podpucha, intelektualno-filozoficzna zabawa i o żadnej gloryfikacji mowy być nie może, żarcik taki, szutka taka co to dziesięć na minutę można napisać a kto ironii nie zrozumiał ten kiep. No cóż być może jestem kiepem ale przy swoim pozostanę. Jaki dziad jest, każdy widzi i gdyby nawet nagle zaczął chodzić tyłem do przodu to i tak dla mnie dziadem pozostanie. Nie zaprzeczam, ze straszny uparciuch ze mnie :)
R'n'R