Muszę powiedzieć, że zaczna mi się robić niedobrze, gdy przeglądam niektóre blogi i medialne teksty poświecone tragicznej śmierci Prezydenta RP, Pana Lecha Kaczyńskiego. Szczególnie, gdy w opisach własnego „bólu“ i czołobitności przed trumną Prezydenta celują osoby, które jeszcze w sobotę rano ozdabiały swój blog licznikiem odmierzającym dnie, minuty i sekundy do wymarzonego końca Jego prezydenckiej kadencji.
Nie głosowałem na Prezydenta Kaczyńskiego, nigdy nie byłem też jego zwolennikiem (czego często dawałem dowody na moim blogu) i mojej krytycznej oceny politycznej ważności jego prezydentury nie zmienią ani Jego tragiczna śmierć ani jej okoliczności.
Tak jak nigdy nie wpadło mi do głowy umieszczenie na mojej stronie wspomnianego licznika, tak teraz nie mam zamiaru brać udziału w zbiorowym pisaniu Jego hagiografii. Jedną z pozytywnych osobistych cech prezydenta była szczerość (przynajmniej ja tak go widziałem). I na taką szczerość zasługuje moim zdaniem także po śmierci, również z naszej - jego krytyków - strony. Nie ma nic bardziej uwłaczającego tragedii jak hipokryzja.
Jeszcze mniej zrozumienia i tym większą pogardę mam dla tych wszystkich apologetów zmarłego Prezydenta którzy Jego tragiczną śmierć wykorzystują jako możliwość ugotowania własnej politycznej zupki i medialnego zabłyśnięcia.
Pozdrawiam