W sprawie domniemanej współpracy pana Cieszewskiego z organami służb w czasie stanu wojennego bardzo ciekawy jest aspekt na który mało kto zwraca uwagę. Dlaczego pan Macierewicz (podobno na prośbę samego zainteresowanego), już miesiące wcześniej grzebał w aktach IPNu na jego temat. Czyżby pan Cieszewski spodziewał się, że coś na jego temat i to niekoniecznie pochlebnego, tam jest i to może wypłynąć czy też zwyczajnie był ciekawy?
Ciekawość rzecz normalna. Gdy w 1985 roku Bratankowie uznali mnie za persona non grata w Węgierskiej Republice Ludowej (oczywiście bez podania przyczyny) to moim PIERWSZYM odruchem po zmianie systemu, były starania o wgląd do akt. Zwyczajnie tak już mam, że lubię wiedzieć KOMU i CO w życiu zawdzięczam. Niekoniecznie dobrze to o mnie świadczy ale to raczej naturalna ciekawość.
Nie sadzę takze abym był pod tym względem jakimś wyjątkiem i właśnie dlatego, dosyć trudno mi uwierzyć, że pan profesor po przeszło TRZYDZIESTU latach zrobił się nagle tak dociekliwy. Jeszcze trudniej uwierzyć aby to była normalna procedura dotycząca wszystkich ekspertów zespołu Macierewicza.
PS: Akta okazały się być spalonymi a moja ciekawość tym samym niezaspokojoną. Do dzisiaj się głowię. Tym bardziej, że do polityki się specjalnie nie pchałem, ot czasami (w ramach dyskusji oczywiście) powiedziałem szczerze o parę słów za dużo lub dałem po buzi komu nie trzeba było ale to byłoby zasadniczo wszystko. No jeszcze parę niekoniecznie do końca artystycznych “happeningów” na pierwszego maja ale za to, nawet za ostatnich lat Kadara, raczej z Węgier nie wyrzucano. Prędzej dzisiaj :)
R’n’R